poniedziałek, 3 czerwca 2013

VII rozdział

-Tak, z Billym. Coś nie tak? -zapytałam.
-Um, nie, tylko ja tu siedzę, czekam na ciebie, z myślą że mogło ci się coś stać, ale nie, to nic poważnego. -powiedział sarkastycznie.
-Aha, czyli to ja jestem zła, bo się spóźniłam kilka minut, czy dlatego że spóźniłam się będąc z Billym? 
-Nie to chciałem powiedzieć suko! -krzyknął.
-Słucham? Jak mnie nazwałeś? Jesteś nikim innym niż zazdrosnym dupkiem! -oczy mi się zaszkliły od łez.
-Kochanie przepraszam.
-Nie, nie przepraszaj.
-Kochanie.. -zaczął mnie przytulać. -Nigdy już na ciebie nie podniosę głosu i nigdy tak się do ciebie nie odezwę, obiecuję.
-Nie, jestem twoją dziewczyną, myślałam że częścią twojego życia, a kobiety którą się kocha, raczej nie powinno się wyzywać od suk.
-Tak, wiem, ale to było pod wpływem emocji, byłem zazdrosny strasznie, bo pierwszy raz mam wszystko i nie chcę tego stracić.. Przepraszam, będę cię przepraszał do śmierci, póki mi nie wybaczysz, kocham cię, nic i nikt tego nie zmieni. Jesteś najlepszą osobą, jaką dotąd spotkałem, przez całe swoje życie. -objął  mnie w pasie i zaczął całować, oddałam pocałunek. -To jak, wybaczysz mi? Naprawdę nie chciałem.
-Tylko dlatego, że cię kocham. 
-Kochanie! -wziął mnie na ręce i zaczął całować. Nagle ktoś wali do drzwi. Nie, to nie był gość, ten ktoś czegoś chciał. Walił w drzwi, jakby miał je zaraz wywalić. Justin przerwał pocałunek i postawił mnie na ziemię, poszedł otworzyć. Drzwi się otworzyły i usłyszałam strzał.
Justin's POV
-Co ty robisz cwelu? Alice, Alice, Alice kurwa! Coś ty zrobił skurwielu. - to był John, nie wiem co w niego wstąpiło, wparował do mnie do domu, z bronią i postrzelił Alice.
-Miało być w ciebie, ale kurwa nie wycelowałem. 
-We mnie? W najlepszego przyjaciela? A niby za co? -pytałem cały czas monitorując Alice i szukając telefonu, by zadzwonić po pogotowie.
-Najlepszy przyjaciel który sprzedał cię psom, rzeczywiście przyjaciel.
-Psom? Kiedy?
-Na imprezie, niedawno, że dragi miałem, wjebali mi się do domu.
-Ty idioto, mnie nawet na tej imprezie nie było, skurwielu.
-O kurwa, popierdoliło mi się coś. Sorry.
-Sorry? Głupie sorry, mają zrekompensować to, że omal nie zabiłeś, mam nadzieję nie zabiłeś mi dziewczyny? Wypierdalaj stąd i lepiej dla ciebie, żebym już cię nigdy na oczy nie widział. -znalazłem telefon, od razu wykręciłem numer na pogotowie, zanim się obejrzałem, przyjechała karetka. Szybko znaleźliśmy się w szpitalu, okazało się, że trafił w brzuch, kilka centymetrów wyżej, a by trafił w serce. Musieli jej zrobić operacje, żeby wyjąć kule. Przez całą noc siedziałem przy jej łóżku, obserwując czy nic się nie dzieje. Uświadomiłem sobie, że w kilka sekund mogłem stracić wszystko. Najwspanialszą osobę, jaką kiedykolwiek spotkałem. Nagle dzwoni komórka Alice, odebrałem, to była Miley.
-No hej kochana, co się z Tobą dzieje?
-To ja, Justin. Alice leży w szpitalu.
-Co się stało, już jadę. -rozłączyła się zanim zdążyłem coś powiedzieć. Zanim się obejrzałem, ujżałem Miley wbiegającą do sali.
-Co jej się stało?
-Została postrzelona.
-Słucham? Postrzelona?
-Tak, to przeze mnie. 
-Ty skurwielu, co jej zrobiłeś. Wyjdź stąd.
-To mój znajomy, miało być we mnie, ale Alice oberwała.
-Czy Ty wiesz, na co ją naraziłeś, w co się wpakowałeś Bieber?
-Ja w nic, to John, byliśmy przyjaciółmi... eh długa historia, najważniejsze że nic Alice się nie stało.
______________________________________________________________

Krótki, bardzo krótki, ale jest! :-) kocham was! <3
dziękuję ♥ / Klaudia @LoveJustinaww

4 komentarze:

  1. Czekam i czekam na następne opowiadania :c

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Avard
    Z poważaniem blog http://renascencexo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń